Translate

czwartek, 25 sierpnia 2011

Kto tu kogo wyprowadza?

Kiedy się obudziłem, wszyscy jeszcze spali. Za oknem szalała burza. Nigdy jej nie lubiłem. Po długim warczeniu i miauczeniu udało mi się obudzić mamę Agnieszki. To znaczy panią. Wyszliśmy razem na spacer. Potem dowiedziałem się, że pani pojedzie dzisiaj do szkoły, bo tam pracowała. Miała sprzątnąć pracownię. Dostałem trochę karmy i poszedłem sprawdzić, co robią pozostali domownicy. Nic wartego mej uwagi. Zasnąłem w pokoju Agnieszki na dywaniku, bo na łóżko nie wolno mi było wchodzić. Ale różnie to bywało, przecież czasami nie miałem wyjścia. Pani pojechała do szkoły i zostawiła nas samych. A mnie w zamknięciu u Agnieszki.
- Żebyś nie psocił!- usłyszałem.
Ja? Jestem jak aniołek! Szkoda, że nie mogłem tego powiedzieć na głos i zapewnić ich o swojej niewinności. Michał i Agnieszka zeszli na śniadanie. Mmmm... jajka! Postałem trochę przy stole, porobiłem minki i nasłuchałem się aż zanadto, że jestem "słodki". Z talerza Agnieszki nic nie spadło. A chciałem tylko pożyczyć. Małe skorupki jajek lądowały raz po raz na podłodze. Mniam, jakie chrupiące! Michał widocznie chciał, żebym wyprowadził go na spacer, bo przyniósł smycz. Dobry Michał! Hej, ale to nie tak się zapina! Michał nie ma nawet obroży, czy puszorka. Złapałem smycz za jej koniec. No co? Dlaczego nie idziemy? Dobrze, zrób jak chcesz. W końcu udało mi się dogadać z Michałem, ale wyszło zupełnie na odwrót. Teraz to ja byłem zapięty!

Zobaczymy, co wymyślą potem! Wspominali coś o tych zakupach. A teraz Aga niesie jakieś zabawki. To rozumiem!

1 komentarz:

  1. Miejmy nadzieje, że skorupki jajek Ci nie zaszkodziły:)

    OdpowiedzUsuń