Translate

czwartek, 1 września 2011

Pierwszy dzień...

   Pierwszy dzień szkoły zapowiadał się zupełnie zwyczajnie. No może nie zupełnie. W domu brakło wody i Michał w ręczniku wyskoczył z łazienki. Agnieszka umyła się wczoraj wieczorem i nie miała tego problemu. Woda w kranie wróciła potem i dało się przynajmniej umyć zęby. Wszyscy łazili niespokojnie po pokojach i cały czas rozmawiali. Aga miała na nogach baleriny z koralikami, których ostatnio troszkę ubyło. Teraz przy jednym bucie wystawały sznureczki od koralików. Koraliki pewnie zalegały gdzieś na trawniczku, przed domem. Pani robiła mi kiedyś wyrzuty z tego powodu, że buty Agnieszki nie były tanie. Ale Gunia przecież nie lubiła tych butów i nie podobała jej się falbanka, obszyta kuleczkami. Teraz pora zająć się falbanką i dokończyć całość. Na pewno spodobają się Adze takie "przeróbki".
   Ważniejsze rzeczy zaistniały dopiero potem. Pani pojechała z Agnieszką do szkoły. Obie miały rozpoczęcie roku szkolnego w tym samym czasie. Wczoraj wieczorem zawzięcie dyskutowały o złym planie lekcji i powtarzały, żebym nigdy nie szedł do szkoły. Spokojnie, nie pójdę! Chociaż jestem trochę ciekawy, co tam się robi. Aga poleciła mi jeszcze zjeść paru wstrętnych nauczycieli. Jak będę głodny, to owszem!
   Kiedy Michał miał iść do szkoły, zamknął mnie w ciasnej łazience. Wrzucił trochę zabawek i moje legowisko. Trochę mi przykro. Oni sobie gdzieś idą, a mnie zostawiają samego...
   
Niestety, z powodu szkoły i braku komputera pod... łapą (?), nie będzie postów codziennie. Ale w miarę moich możliwości - będą się pojawiać jak najczęściej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz